Nie najlepsza miejska infrastruktura spowodowała, że w centrum Szczytna mamy w zasadzie tylko jeden plac parkingowy pod ratuszem, a oprócz tego niezbyt pojemne

zatoczki przy ul. Odrodzenia i Polskiej. Z tego powodu znalezienie wolnego miejsca, w którym można by zostawić samochód nie jest proste.

Nie najlepsza miejska infrastruktura spowodowała, że w centrum Szczytna mamy w zasadzie tylko jeden plac parkingowy pod ratuszem, a oprócz tego niezbyt pojemne zatoczki przy ul. Odrodzenia i Polskiej. Z tego powodu znalezienie wolnego miejsca, w którym można by zostawić samochód nie jest proste.

Zapchane parkingi

Przy ul. Odrodzenia znajdują się co prawda aż cztery zatoczki parkingowe, ale w godzinach 7.30 - 16.00 są one ciasno zastawione samochodami. Panujący tłok dodatkowo zwiększają auta dostawcze, bo dowóz towarów do licznych sklepów zamiast od zaplecza odbywa się właśnie wprost z ulicy Odrodzenia. Podobnie jest na ul. Polskiej. Tam też trudno w godzinach przedpołudniowych wcisnąć się pomiędzy sznur pojazdów parkujących w jedynej zatoczce pod Miejskim Domem Kultury. Teoretycznie nie powinno być tak ciasno, ponieważ od jesieni ubiegłego roku funkcjonuje spory plac parkingowy przy ul. Barcza, który miał znacznie odciążyć, jeśli nie plac Juranda, to przynajmniej wspomniane zatoczki przy ul. Odrodzenia. Dzieje się jednak inaczej. Kierowcy albo nie mają pojęcia o jego istnieniu, albo nie jest im w smak przejść pieszo choćby tych kilkanaście metrów, aby dotrzeć do obranego celu.

STREFA PARKINGOWA

Coraz częściej słychać z różnych stron głosy domagające się wprowadzenia w Szczytnie stref płatnego parkowania, jakie funkcjonują w większych miastach. Jednak władze Szczytna podchodzą do tego dość sceptycznie. Wiąże się to z tym, że wszelkie koszty związane z urządzeniem płatnych parkingów (postawienie parkomatów i zatrudnienie ludzi do ich obsługi) musiałoby ponieść miasto, a ewentualne zyski zasiliłyby nie kasę miejską a ... Generalnej Dyrekcji Dróg i Autostrad. Ta jest bowiem administratorem ul. Odrodzenia i ul. Polskiej, które stanowią drogę krajową nr 53.

Jak dowiadujemy się w Urzędzie Miejskim, na takie rozwiązanie ratusz raczej, a właściwie na pewno, nie pójdzie.

BARIERKI NA PLACU

Z naszych obserwacji wynika, że plac Juranda a także sąsiednie ulice, Kasprowicza i Spacerowa codziennie (oprócz sobót i niedziel) pozostają mocno zatłoczone od rana do godziny 16.00 Wedle opinii mieszkańców, ciasnotę powodują urzędnicy zatrudnieni w ratuszu, parkując na placu swoje samochody przez 8 godzin. Jednak zdaniem wiceburmistrza Krzysztofa Kaczmarczyka, urzędnik to też człowiek i ma prawo parkować na placu Juranda. Jego zdaniem urzędniczych samochodów na placu nie ma aż tak wiele. Zapełnia się on bowiem nie o godz. 7.30, kiedy to zaczyna pracować ratusz, a dwie, trzy godziny później. W tworzeniu tłoku, jak przekonuje, mają największy udział ci kierowcy, którzy załatwiają różne sprawy w pobliskich urzędach i robią zakupy. W związku z tym zrodził się w ratuszu pomysł mający na celu ukrócenie takich praktyk. Przewiduje on odgrodzenie placu Juranda od ul. Kasprowicza i urządzenie wjazdu oraz wyjazdu opatrzonych ruchomymi barierkami. Przy wjeździe wykupywałoby się bilet parkingowy na określony czas, a potem przy wyjeździe automat obliczyłby, czy nie został on przekroczony, naliczając ewentualną dodatkową opłatę. To, zdaniem wiceburmistrza, na pewno zdyscyplinowałoby kierowców.

Bardziej prawdopodobne jest jednak inne rozwiązanie. Po przeniesieniu strażackiej siedziby na nowe miejsce, pozostał teraz spory plac do zagospodarowania, stanowiący własność starostwa. Urząd Miejski chce wydzierżawić lub wykupić ten teren, by urządzić tam spory parking dla pracowników ratusza.

Marek J. Plitt