To, co przytrafiło się Teresie Deptule z Trelkowa i jej ośmioletniej córce Oli wydaje się nieprawdopodobne. Dziewczynka z bolącym zębem dopiero po kilku godzinach doczekała się fachowej pomocy lekarza.

Tułaczka z bolącym zębem

OD DRZWI DO DRZWI

Swoje nie najlepsze doświadczenia dotyczące pracy szczycieńskich dentystów Teresa Deptuła z Trelkowa opisała w liście do naszej redakcji. Kobieta wychowuje samotnie dwoje dzieci i pracuje na trzy zmiany w Szczytnie. Kilka tygodni temu, w czwartkowy wieczór 12 stycznia jej ośmioletnią córkę Olę rozbolał ząb. Matka dała dziewczynce tabletkę przeciwbólową i pojechała do pracy. Nazajutrz dziecko wciąż narzekało na ból. Pani Teresa, zmęczona nocną zmianą, nie namyślając się wiele, zabrała małą do stomatologa. Pierwsze kroki skierowała do gabinetu doktor Zuzanny Gizak-Rozenek w budynku starej łaźni. Była godzina 8.30. Na miejscu kobieta dowiedziała się, że lekarka przyjmuje od 9.00 i tylko przez godzinę, a później musi wyjechać w sprawach służbowych. Szansę na wizytę mieli więc tylko umówieni wcześniej pacjenci. Poradzono pani Teresie, by udała się do przychodni "Eskulap" przy ulicy Kościuszki.

"Ucieszyłam się, gdy zobaczyłam tam przed gabinetem tylko jedną pacjentkę" - relacjonuje w liście kobieta.

Po chwili jednak spotkał ją zawód. Od doktor Doroty Jemielity usłyszała, że Ola nie zostanie przyjęta, ponieważ na wizytę czekają umówieni wcześniej pacjenci. Lekarka odesłała panią Teresę do innego stomatologa. Kolejnym etapem wędrówki były dwa nieczynne gabinety, jeden w przychodni "Medico", drugi naprzeciwko starej pralni. Pani Teresa, coraz bardziej zniechęcona, poszła wraz z córką do doktora Mirosława Bąka.

"Gdy weszłam, w poczekalni nie było nikogo. Gabinet stał otwarty, więc powiedziałam córce, żeby zdjęła kurtkę. Niestety, po chwili znów musiała ją zakładać".

Od doktora usłyszała to, co w dwóch pierwszych gabinetach, które odwiedziła - ma umówionych pacjentów i dziewczynki nie przyjmie.

"Zabrakło mi tchu, byłam wściekła i zrezygnowana" - relacjonuje pani Teresa.

DOKTOR PIOTR

Mijały godziny, a dziecko wciąż nie otrzymało pomocy medycznej. Bez większych nadziei kobieta zaprowadziła córkę do przychodni przy ul. Polskiej. W poczekalni było jednak sześć osób.

"Stanęłam na środku, zupełnie nie wiedząc, co robić (...) Bardzo już zrezygnowana zapytałam recepcjonistkę, czy lekarz przyjmie dziecko z bólem zęba" - opisuje pani Teresa.

Tym razem usłyszała odpowiedź twierdzącą. Jej radość nie miała granic.

"Czułam się, jakbym wygrała w totka" - dzieli się z nami swoimi odczuciami mieszkanka Trelkowa.

Po kilku minutach oczekiwania znalazła się z córką w gabinecie.

"Przyjmował doktor Piotr Pietruszczak. Byłam bardzo mile zaskoczona tym, że tak młody lekarz, mężczyzna, potrafi tak łatwo nawiązać kontakt z dzieckiem. Dał córce znieczulenie i ciągle z nia rozmawiał. Nawet nie wiedziała, kiedy usunął jej bolący ząb. Pan doktor Pietruszczak okazał się nie tylko dobrym stomatologiem, ale również wspaniałym psychologiem i współczującym człowiekiem" - pisze pani Teresa.

Kiedy kobieta wraz z córką opuszczały gabinet było południe.

PACJENTKA POWINNA SZUKAĆ

O to, dlaczego pacjentka z bólem nie została przyjęta, zapytaliśmy doktora Mirosława Bąka.

- Pierwszeństwo mają osoby wcześniej zapisane - tłumaczy doktor.

Zapewnia, że udziela pomocy pacjentom z bólem, ale nie każdego może przyjąć.

- Pracuję od 8.00 do 12.00 i nie mogę brać wszystkich, którzy przyjdą - wyjaśnia.

Dodaje, że w Szczytnie jest dziesięć gabinetów dentystycznych przyjmujących w ramach NFZ.

- Pacjentka powinna szukać. Jak była w dwóch, a nie poszła do kilku następnych, to trudno. Nie może się skarżyć, że nie chcieli jej przyjąć - mówi Mirosław Bąk.

Przyznaje, że gdyby miał wykaz z godzinami pracy poszczególnych gabinetów, informowałby pacjentów o możliwości uzyskania pomocy gdzie indziej.

CHORY SYSTEM

Doktor Piotr Pietruszczak nie czuje się wcale bohaterem i w swoim postępowaniu nie widzi niczego nadzwyczajnego.

- To przykre, że o normalnych zachowaniach mówi się dziś jak o czymś wyjątkowym - ubolewa.

Potwierdza jednak, że czasami trudno o natychmiastową interwencję lekarską.

- Lekarz, który przyjmuje w ramach NFZ ma obowiązek przyjąć pacjenta z bólem. Jeśli jednak w kolejce czekają osoby wcześniej zapisane, to musi go poinformować, że nie udzieli pomocy "od ręki". Wtedy trzeba poczekać.

Zdaniem doktora Pietruszczaka ludzie niesłusznie poczytują takie sytuacje jako wyraz ich lekceważenia przez lekarzy.

- Zły jest system służby zdrowia, a efekty tego najboleśniej odczuwają pacjenci. Nie wynika to z naszej złej woli - zapewnia doktor.

Ewa Kułakowska

2006.02.08