Zmiana wystroju gabinetu proponowana przez burmistrz Danutę Górską wzbudza oburzenie jej poprzedników. - To zamach na kulturę i tradycję miasta - twierdzi Paweł Bielinowicz.

Sklejka gabinetowa

TO SAMO, CO PRZED WOJNĄ

O modernizacji pomieszczeń ratuszowych mówi się od kilku miesięcy. Za sumę 50 tys. złotych mają być wyremontowane m.in. sekretariat i gabinet burmistrza. I właśnie odnowienie tego ostatniego wzbudza najwięcej kontrowersji. Zdaniem radnego Henryka Żuchowskiego planowane przez burmistrz Danutę Górską zdjęcie drewnianych boazerii ze ścian gabinetu, to poważne naruszenie przepisów o ochronie zabytków.

- Nie może być tak, że komuś coś się nie podoba i dlatego chce to zniszczyć. Wystrój tego pokoju nie zmienił się od czasów przedwojennych i ma wielką wartość historyczną - uważa Henryk Żuchowski.

Jako argument pokazuje zdjęcie zamieszczone w książce "Der Kreis Ortelsburg im Bild", wydanej w Niemczech. Widać na nim burmistrza Bruno Armgardta zasiadającego w gabinecie na pierwszym piętrze ratuszowej wieży. Boazeria za jego plecami do złudzenia przypomina dzisiejszą.

Oburzony planami Danuty Górskiej jest także jej poprzednik na fotelu burmistrza, Paweł Bielinowicz. Jego zdaniem boazeria z całą pewnością pochodzi sprzed wojny.

- Wystrój gabinetu miał symbolizować największe bogactwo Mazur, czyli drewno - wyjaśnia były burmistrz i dodaje, że jakiekolwiek zmiany w pomieszczeniu będą zamachem na kulturę i tradycję miasta.

GABINET PRZY OKAZJI

Danuta Górska twierdzi, że o naruszeniu przepisów o ochronie zabytków nie może być w tym przypadku mowy. Gabinet oglądali już konserwatorzy zabytków. Była to jednak wizyta niezaplanowana, odbyła się podczas oględzin wieży ratuszowej.

- Przy okazji postanowiliśmy zapytać, czy nie ma przeciwwskazań odnośnie zmiany wystroju gabinetu. Usłyszeliśmy, że boazeria najprawdopodobniej pochodzi z lat 60. XX wieku i w związku z tym nie ma wielkiej wartości historycznej - mówi burmistrz Górska.

Jej zdaniem pomieszczenie wygląda fatalnie i nie stwarza właściwej atmosfery do pracy.

Według wiceburmistrza Krzysztofa Kaczmarczyka, konserwatorzy z Olsztyna nie mieli żadnych obiekcji w sprawie zdjęcia boazerii.

- Poprosili tylko, żebyśmy poinformowali ich pisemnie o rozpoczęciu prac. Jeśli w trakcie okaże się, że znajdziemy coś ciekawego, mamy się kontaktować z wojewódzkim konserwatorem zabytków - mówi wiceburmistrz Kaczmarczyk. Opinii konserwatorskiej będzie z całą pewnością wymagała wymiana okien gabinetu. Nie wiadomo jednak, czy w najbliższym czasie w ogóle do niej dojdzie.

OPINII NIE MA

Leszek Wawrykiewicz z urzędu wojewódzkiego konserwatora zabytków, który oglądał gabinet, nie chce wydawać jednoznacznych opinii. Twierdzi, że na podstawie pobieżnych oględzin trudno określić wiek boazerii. Jedno nie ulega wątpliwości: drewniane płyty to sklejka, przymocowana do ścian metalowymi śrubami.

- Sklejka ma to do siebie, że niełatwo określić jej wiek - tłumaczy Wawrykiewicz. Według konserwatora, pomocne w określeniu wieku boazerii byłyby właśnie zdjęcia.

Leszek Wawrykiewicz podkreśla, że do jego urzędu nie wpłynęło dotychczas żadne formalne zapytanie ze strony władz miejskich Szczytna.

Zdaniem konserwatora boazeria znajduje się w na tyle dobrym stanie, że mało prawdopodobne jest, żeby pamiętała czasy przedwojenne. Dobry stan drewna nie dziwi natomiast Pawła Bielinowicza. Były burmistrz przypomina, że za swojej kadencji zlecił konserwację i woskowanie płyt. W efekcie wyglądają dziś one na dużo młodsze niż są w rzeczywistości.

Wojciech Kułakowski

2007.02.28