Całkowicie opustoszały plac Juranda, jedynie nieliczne luźne garstki ludzi stojące na jego obrzeżach - oto jak wyglądało powitanie Nowego 2006 Roku w samym centrum Szczytna.

Pusty Plac

Dopiero parę minut po północy na środku placu pojawili się nieliczni mieszkańcy, by życzyć sobie wszystkiego najlepszego i wznieść toast za Nowy Rok symboliczną lampką szampana. Ten i ów skorzystał z własnego, skromnego arsenału fajerwerków, co nieco rozjaśniło mroki owej przygnębiającej nocy.

- Tak marnie jeszcze w dziejach miasta nie było - mówili zgodnie uczestnicy "szampańskiej" imprezy na powietrzu.

TO DZIECINADA

- Fajerwerki, noworoczne orędzia to dziecinada - powiedział później "Kurkowi" burmistrz, sugerując, że każdy powinien bawić się we własnym towarzystwie.

Na decyzję burmistrza wpływ miał zapewne wypadek, do którego doszło trzy lata temu. W trakcie zabawy na placu jedna z uczestniczek została zraniona petardą i straciła oko.

WSPOMNIEŃ CZAR

Warto przypomnieć, że jeszcze niedawno Nowy Rok na placu Juranda witały tłumy mieszkańców Szczytna i okolic. Sięgnijmy do archiwalnych numerów naszej gazety. Jedną z najwspanialszych noworocznych imprez pod gmachem ratusza była ta z roku 1994 r.

"Kurek" w tych czasach (co dzisiaj trudne jest do pomyślenia i uwierzenia) nie publikował w ogóle zdjęć, a jedynie rysunki. W pierwszym numerze z 1995 r. pisaliśmy tak: zaraz po dwunastej tylko raz huknął zegarowy dzwon, co powitane zostało ogólnym aplauzem, biciem braw i dmuchaniem w piszczałki, a potem ratuszowa wieża, zadawało się, że eksplodowała. Sam to jeszcze pamiętam, jak trysnęły niesamowite fajerwerki, spływając ognistą kaskadą w dół wieży. Był to pokaz ogni sztucznych, jakiego dotąd w Szczytnie jeszcze nie oglądaliśmy.

Rok później (przełom lat 1996/97) nie było wcale gorzej - ognie z sekundy na sekundę potężniały i to do tego stopnia, iż kilka starszych osób przeraziło się nie na żarty, przekonując zgromadzonych na placu, że zapaliła się wieża i trzeba koniecznie wezwać straż pożarną! Potem bywało raz lepiej, raz gorzej, ale zawsze waliły na plac Juranda w sylwestrową noc spore tłumy. Nie tylko tych, którzy nie mieli się gdzie bawić, wszak większość przychodziła tutaj opuszczając na tę chwilę rozmaite przyjęcia i bale. Po to tylko, aby spotkać się z innymi znajomymi lub nieznajomymi i życzyć sobie wzajem wszystkiego najlepszego.

DZISIAJ

- Dajcie spokój z takim sylwestrem - skarżył się jeden z Czytelników odwiedzających 2 stycznia naszą redakcję. - Ci z ratusza się nie popisali.

I niech ta wypowiedź posłuży za wszelki komentarz.

Marek J. Plitt

2006.01.04