Do napisania felietonu „warszawskiego” zostałem sprowokowany przez młodą mieszkankę Szczytna. Spotkaliśmy się na ratuszowej wieży. Ponieważ zostałem rozpoznany, przyszło mi wysłuchać poważnego zarzutu odnośnie treści pisanych przeze mnie felietonów. Sympatyczna młoda dama wypomniała mi, że zbyt mało piszę obecnie o Warszawie.

Odrobina warszawskich klimatów
Nowy Świat 54/56 - warszawski adres autora w latach 1950-1959. Zdjęcie ulicy dzisiejszej.

Dawniej ponoć pisywałem więcej. Obecnie, mimo że moja rozmówczyni regularnie zagląda do „Kurka”, wciąż nie może doczekać się kolejnego opisu interesujących ją nastrojów Stolicy.

Zdziwiłem się ogromnie. Wielokrotnie spotykałem się z zarzutem czytelników, że nie zajmuję się tutejszymi sprawami, a przynudzam opisami obojętnego im miasta. Wprawdzie wspierała mnie i wspiera nadal spora tutejsza grupa byłych mieszkańców Warszawy - najczęściej szczytnian, którzy niegdyś studiowali w Stolicy, ale z reguły są to ludzie starsi i kieruje nimi sentyment do lat młodości. Tymczasem spotkana przeze mnie pani jest osobą młodą, nigdy nie mieszkała w Warszawie, natomiast uwielbia przebywać w tym mieście (u rodziny), a niektóre moje felietony były dla niej pewną wskazówką gdzie pójść, jakie miejsca odwiedzić i... sprawdzić, czy aby czegoś nie zełgałem.

Toteż dzisiejszy felieton dedykuję owej Pani, a także zaprzyjaźnionym, miejscowym inżynierom i magistrom, absolwentom warszawskich uczelni.

Mieszkałem w Warszawie od roku 1950, w kolejnych dziewięciu miejscach. Te adresy rozrzucone były w pięciu dzielnicach Warszawy. Postaram się napisać coś charakterystycznego o każdej z doskonale znanych mi ulic. Moja nowa znajoma z wieży będzie więc miała okazję sprawdzić, co tam się zmieniło. Mam nadzieję, że opowie mi o tych zmianach.

Lata dziecięce do końca podstawówki spędziłem przy ulicy Nowy Świat, obok Ordynackiej. To, co pamiętam najlepiej, to oczywiście pączki od Bliklego. Rodzice wysyłali mnie zawsze w niedzielę po tradycyjny zakup. Sklep znajdował się po drugiej stronie ulicy, około stu metrów w stronę Alej Jerozolimskich. Firma istnieje do dzisiaj. Kilka miesięcy temu ponownie spróbowałem słynnego wypieku. Wciąż uważam pączki od Bliklego za najlepsze w Polsce. Niedoścignione.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.