XIII Dni Kresowe stały się okazją do przyjrzenia się sytuacji Polaków mieszkających na Litwie. W tym numerze „KM” publikujemy wywiad z Ireną Narkiewicz reprezentująca samorząd rejonu trockiego.

Mam dobrą nadzieję

Co z szerokiej problematyki samorządowej jest w gestii zastępcy dyrektora?

Irena Narkiewicz: - Nie ma formalnego podziału obowiązków między mną a dyrektorem, chociaż bardzo leżą mi na sercu sprawy oświaty, kultury i pomocy społecznej.

Jest to pierwsza Pani kadencja na tym stanowisku?

I. N.: - Nie. Można powiedzieć, że jest to historyczna druga kadencja udziału Polaków w zarządzaniu rejonem trockim. Oprócz mnie po raz drugi wicemerem rejonu został też Polak oraz trzech starostów gmin w Rudziczkach, Starych Trokach i Połukniu, a gmin jest osiem. Również wśród radnych Rady Rejonu na 25 mandatów 5 pozostaje w rękach Polaków.

Jednym z nich jest Jarosław Narkiewicz. Czy jest to bliska pani osoba?

I. N. (śmiejąc się): - Jarek to mój mąż. Żartujemy w rodzinie, że możemy trafić do Księgi Guinnesa, ponieważ oboje jesteśmy zastępcami dyrektorów administracji samorządowej, ja w Trokach, a mąż został nim po ostatnich wyborach w Wilnie. Poprzednio kierował oświatą w rejonie wileńskim (rejon jest odpowiednikiem naszego powiatu ziemskiego - przyp. red.).

Jakie korzyści ma rejon trocki z przynależności Litwy do Unii Europejskiej?

I. N.: - Przy wsparciu funduszy europejskich realizujemy projekty modernizacji dwóch ulic w Trokach oraz budowę sieci kanalizacyjnych w miejscowościach na terenie rejonu. Liczymy na rozwój współpracy z miastami na Ukrainie, w Niemczech i w Turcji. Mamy szereg umów podpisanych również z miastami w Polsce. Najbliższe Szczytna to Giżycko i Malbork.

Jak liczna i jaka jest społeczność polska w rejonie trockim?

I. N.: - Rejon liczy około 37 tysięcy mieszkańców, w tym Polaków jest 30%. Do polskich szkół uczęszcza tylko 13% polskich dzieci. Mam dobrą nadzieję, że ich liczba będzie wzrastać w polskich szkołach. Dobry poziom nauczania i zupełnie inny model wychowania zaprocentują już w najbliższej przyszłości. Polacy na Wileńszczyźnie potrzebują docenienia przez władze Rzeczypospolitej, że zostali na swojej ojczystej ziemi, że chcą być Polakami. Różnie to docenienie jest odbierane przez Polaków w lokalnym wymiarze. Rozumiem, że polityka międzypaństwowa jest bardzo trudną sprawą.

Na zakończenie zapytam o Pani hobby. Pani szef próbuje sił w teatrze amatorskim, a Pani?

I. N.: - Swego czasu śpiewałam w polskim zespole „Troczanie”. Jest to nasze rodzinne hobby. Mąż też śpiewał w polskich zespołach. Dziś bardzo brakuje nam na to czasu.

Rozmawiał:

Paweł Bielinowicz/Fot. M.J.Plitt