Droga

Przyjaciółko "Kurka",

dziesięć lat - to dużo czy mało? Zależy dla kogo. Dla mnie to dużo. Nawet bardzo dużo. Ale np. dla prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego może to mało, może miałby ochotę na jeszcze jedną kadencję? Niestety (a może na szczęście), to niemożliwe. Konstytucja przewiduje tylko dwie. Czy trzecia kadencja byłaby dla nas lepsza od tych dwóch, które z końcem grudnia mijają? Jestem pewny, że niczym by się nie różniła, czyli byłaby nijaka.

Nie da się zaprzeczyć, że w czasie tych dziesięciu lat społeczność międzynarodowa doszła do wniosku, że należy nas przyjąć do wojskowego paktu NATO, a stosunkowo niedawno do Unii Europejskiej. Trzeba też przyznać, że dzięki prezydentowi sprawującemu pieczę nad polityką zagraniczną postawiliśmy na właściwego konia i poparliśmy naszego sojusznika zza oceanu w jego walce z międzynarodowym terroryzmem. W polityce wewnętrznej prezydent Aleksander Kwaśniewski był mało aktywny. Nie przypominam sobie, aby pod obrady sejmu wniósł znaczący projekt ustawy.

Jak zapewne, Droga Przyjaciółko, wiesz początki pierwszej kadencji prezydentury nie były dla pana Kwaśniewskiego najlepsze. Skłamał. Najgorszym z możliwych kłamstw. Tego typu kłamstwo w Anglii odbiera prawo używania nazwy gentlemana. Napisał bowiem w życiorysie, że posiada wyższe wykształcenie. Prawie je miał, ale dyplomu mu brakowało. Podając fałszywe dane, prezydent Kwaśniewski nie zrobił tego naumyślnie. Podejrzewam, że z młodzieńczej fantazji i komunistycznego nawyku. Tak bowiem w poprzednim okresie było, że nikt wyższemu urzędnikowi partyjnemu i działaczowi nie śmiał zwrócić uwagi na taki drobiazg jak kłamstwo. Uważam, że owe komunistyczne nawyki były największą wadą prezydenta. Chciał się napić wódki, chociaż czekały go państwowe obowiązki - to pił. Przecież nikt prezydentowi nie zwróci uwagi! Nadużywanie alkoholu było zresztą największą wadą prezydenta. Zapewne nie było Cię już w kraju, Droga Przyjaciółko, gdy prezydent wraz ze swoim przyjacielem Siwcem odegrali na lotnisku scenę przybycia do Polski papieża Jana Pawła II. Otóż nasz wielki krajan miał zwyczaj po zejściu ze schodków samolotu klęknąć na płycie lotniska i ucałować matkę-ziemię. Prezydent Kwaśniewski z panem Siwcem sparodiowali tę scenę przylatując do... mniejsza z tym, dokąd. Panowie nie byli zupełnie trzeźwi, gdyż w przeciwnym razie nie obrażaliby w tak prostacki sposób głowy zaprzyjaźnionego państwa - Watykanu, którą to funkcję sprawuje papież. Ostatnie dni prezydentury też nie należą do najlepszych. Niedawno wiceminister Sobotka uprzedził pośrednio znajomych ze Starachowic, że grozi im aresztowanie za powiązania z mafią. Został za to skazany na 3,5 roku więzienia i jest przy tym niezmiernie zdziwiony, że ktoś śmiał skazać wiceministra za tak oczywistą pomoc kolegom. A teraz prezydent chce go ułaskawić, bo - to przecież "porządny" człowiek.

I to tyle na temat kończącej się drugiej kadencji prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.

Pozdrowienia

Marek Teschke

2005.12.14