Droga

Przyjaciółko "Kurka",

tematów, o których chciałbym Ci donieść jest co niemiara, ale nie będę o nich pisał, bo jeden wybija się ponad inne - wizyta w Polsce papieża Benedykta XVI. Tamtych tematów mi nie szkoda - są smutne, a pielgrzymka głowy Kościoła - radosna.

Wybór Polski jako celu wizyty nie był wcale taki oczywisty, jak się nam wydaje. Papież jest przecież Niemcem, a mówiąc ściślej - Bawarczykiem. Land ten skupia większość katolików niemieckich.

Papież jednak zdecydował, aby przyjechać do Polski, kraju na wskroś katolickiego, ojczyzny swojego poprzednika, Jana Pawła II, papieża, którego był najbliższym współpracownikiem, papieża - przyjaciela.

Pielgrzymka trwająca cztery dni, obejmowała takie miasta jak Warszawa, Częstochowa, Kraków, Wadowice, Kalwaria Zebrzydowska oraz Oświęcim, gdzie Benedykt XVI odwiedził hitlerowskie obozy zagłady Auschwitz i Birkenau.

Dla mnie, zwykłego katolika największe znaczenie miały słowa wypowiedziane w Warszawie, w katedrze św. Jana. Papież Benedykt XVI powiedział między innymi "Kościół jest święty, ludzie są grzeszni." Co jest jawnym potwierdzeniem znanej przecież prawdy, że także księża mogą popełniać błędy, mogą grzeszyć.

Wizycie Benedykta XVI w Warszawie towarzyszył niepokój - jak przyjmie Go naród, można powiedzieć, rodzina poprzedniego papieża. W moim mniemaniu wizyta warszawska nie dała ostatecznej odpowiedzi. Tak samo zresztą jak wizyta w Częstochowie. Za dużo było w nich oficjalnych wystąpień, celebry. Z pewnością też przyczyniła się do tego deszczowa pogoda. Warszawiacy próbowali nawiązać do wieczornych spotkań z papieżem w oknie na Franciszkańskiej w Krakowie, wywołując Benedykta XVI na balkon Nuncjatury przy alei Szucha. Ale i to nie było zbyt udane, gdyż balkon znajduje się w dość dużej odległości od ulicy.

Zmieniło się wszystko, gdy papież Benedykt XVI przybył do Krakowa, gdy przejął na siebie obowiązki Jana Pawła II, kiedy otwarło się okno na Franciszkańskiej 3, kiedy młodzież zaśpiewała "Barkę". Portret Wojtyły został zamieniony na żywą postać nowego papieża. A kiedy doszły do tego spotkania z młodzieżą na Błoniach, a potem wizyta w Wadowicach i Kalwarii Zebrzydowskiej, pękły wszelkie tamy między niemieckim papieżem a polskimi gospodarzami wizyty.

A potem jeszcze raz spotkanie pod oknem.

Wszyscy oczekiwali kulminacyjnego punktu wizyty, chociaż poprzedziła go uroczysta Msza św. na Błoniach. Uczestniczyło w niej ponad milion wiernych. Wśród tego miliona było wielu obywateli innych krajów.

Wreszcie podróż do Oświęcimia. Na teren obozu śmierci Auschwitz papież wkroczył sam. Benedykt XVI poszedł modlić się samotnie pod ścianą śmierci. Zrobiło to na mnie kolosalne wrażenie. Papież odwiedził jeszcze celę śmierci św. Maksymiliana Kolbego.

W Birkenau odmawiano modlitwy. Papież modlił się po niemiecku. Potem przemawiał już po włosku. Przez modlitwy przewijało się pytanie: "Gdzie był Bóg, gdy dokonywało się w obozach mordercze dzieło? Czyżby nas opuścił?"

Ale Boga musimy szukać w swoich sercach. Także i dzisiaj. Tak jak powinniśmy Go prosić o łaskę pojednania.

Pozdrowienia

Marek Teschke

2006.05.31