KULIG RWIE – SANNĄ CIESZYMY SIĘ

„Pada śnieżek pada od samego ranka

Piesek wyjrzał z budy – to ci niespodzianka

Zapiał też kogucik, zagdakała kurka

Przez te zaspy śniegu trudno wyjść z podwórka”...

Niedzielny poranek powitałam takim oto wierszykiem z dzieciństwa doskonale odzwierciedlającym, to co działo się za oknem. A tam szalejące płatki tak wirowały, że wszystko pokryła biała, puchowa pierzyna. Istna śnieżyca, momentami świata nie było widać. Tyle napadało więc recytowałam wierszyk adekwatny do aury i przygotowywałam się do wyprawy i spotkania z psami, kogutem i kurami, końmi... Postanowiliśmy złożyć wizytę w Gospodarstwie Agroturystycznym KAMEZ w Wawrochach. Gdy pakowaliśmy się do samochodu, specjalnie dla nas wyjrzało słoneczko, a to wróżyło wspaniałą sannę.

Kolejny raz mogłam podziwiać zimową scenerię przystrojonej w biel przyrody. Drzewa, krzewy oświetlone słońcem wśród tańczących płatków śniegu. Momentami miałam wrażenie, że znajduję się w takiej szklanej kuli - zabawce, którą wystarczyło potrząsnąć, a śnieg padał na zawołanie. Bajka. Na nasze powitanie, radośnie szczekając wybiegła Kama, Łatek gdzieś ukryty po chwili dołączył do niej. Nie tracimy czasu i tworząc narciarski tor robimy kilka rundek wokół gospodarstwa. To niesamowite uczucie, gdy kreśli się szlak a pełna krasy przyroda otacza i pozwala cieszyć oczy niepowtarzalnym urokiem. Pstrykamy zdjęcia, by utrwalić ulotność chwil. Biegną z nami pieski i wesoło szczekając obwieszczają swoją radość. W pewnym momencie jeden z nich tak podskakuje, że tracę równowagę i ląduję w śniegu. Zwierzęta mają uciechę, do woli mogą mnie całować, po rozpromienionej buzi, tulę kolejno czworonogi i sama przez moment upodabniam do nich, bo aby się podnieść muszę przybrać pozę na czworaka. Szusowanie daje zadowolenie, ale czeka nas atrakcja nad atrakcjami – kulig. Zmieniamy narciarskie buty na normalne i sadowimy na wymoszczonych kożuchami saniach. Jest tak, jak w piosence „z kopyta kulig rwie, hej kulig rwie”... a my sanną cieszymy się. Sanie ciągną saneczki więc sprawdzamy swoją kondycję wskakując na nie w biegu i mocno trzymając nie pozwalamy zgubić. Wesoła zabawa u gościnnych i pełnych życzliwości gospodarzy Eli i Zdzisia Kobusów dostarcza moc uciech. Jest nam u nich tak dobrze, że trudno wyjść z podwórka, a za tydzień... powtórka.

Grażyna Saj-Klocek