Czas powyborczy najwyraźniej sprzyja chorobom. Tuż po przegranej batalii o najwyższe stanowiska w szczycieńskich samorządach na zwolnienia udali się były starosta Andrzej Kijewski, jego zastępca Wiesław Szubka oraz eksburmistrz Szczytna Paweł Bielinowicz.

- Nie mają gdzie iść do pracy, a chcą dalej dostawać niezłe pieniądze - oburza się radny powiatowy Krzysztof Pawłowicz.

Choroby pokadencyjne

BOLESNE ROZSTANIE

Rozstanie z władzą zawsze jest bolesne. Dla wielu samorządowców, którzy nie zaskarbili sobie poparcia wyborców, ten trudny moment kończy się często chorobą i pójściem na zwolnienie lekarskie. Koszty z tym związane pokrywa najpierw ich zakład pracy, a po miesiącu ZUS. W praktyce za nie zawsze uzasadnione zwolnienia płacą wszyscy podatnicy. Przypadki zachorowań po utracie wysokich stanowisk nie są zjawiskiem nowym. Słynne, bo opisywane przez ogólnopolską prasę stały się choroby byłego starosty Andrzeja Kijewskiego, który zawsze po rozstaniu z intratną posadą w samorządzie podupadał na zdrowiu. Kiedy jesienią 1998 roku przestał być burmistrzem Szczytna, od razu poszedł na zwolnienie. Chorował aż do lutego 1999 roku, dostając co miesiąc z ZUS-u 2,6 tys. złotych, czyli 80% swojej ówczesnej pensji. Gdy trzy lata później odwołano go z funkcji sekretarza Urzędu Gminy Szczytno, sytuacja się powtórzyła. Kijewski chorował przez przeszło miesiąc, otrzymując kilkutysięczny zasiłek chorobowy.

KŁOPOTY Z NOGĄ

Po ostatnich przegranych wyborach, w których walczył o fotel burmistrza Szczytna, eksstarosta po raz kolejny zaniemógł. Stan zdrowia byłego włodarza powiatu zaniepokoił radnego Krzysztofa Pawłowicza. Na sesji (21 grudnia) próbował się on dowiedzieć, czy Kijewski rzeczywiście jest na zwolnieniu. Odpowiedzi jednak od razu nie uzyskał. Postanowiliśmy więc zasięgnąć informacji u źródła.

- Byłem na chorobowym przez dwa tygodnie, poczynając od zakończenia urzędu, teraz na zwolnieniu nie przebywam - usłyszeliśmy od Andrzeja Kijewskiego.

Jak nam wyjaśnił, przyczyną dwutygodniowej niezdolności do pracy stały się kłopoty z nogą.

- To przewlekła sprawa, ciągle muszę się na to leczyć - tłumaczy eksstarosta.

Faktycznie, problemy z kończyną dawały mu się we znaki już wcześniej. Przypomnijmy, że w marcu ub.r. ówczesny starosta nie wziął udziału w uroczystym wręczeniu nominacji nowemu komendantowi straży pożarnej Mariuszowi Gęsickiemu, którego kandydaturze długo i uparcie się sprzeciwiał. W tym samym czasie co Kijewski, na zwolnienie poszedł także jego zastępca, Wiesław Szubka. Jego choroba trwała jednak dłużej, bo od 30 listopada do 29 grudnia. Były wicestarosta o swoich problemach zdrowotnych rozmawiał z nami niechętnie.

- Wszyscy widzieli, jak na sesji pod koniec listopada kaszlałem i się mordowałem. Przez miesiąc brałem antybiotyki - mówi Szubka.

Nie chciał też zdradzić, jakie ma plany zawodowe na najbliższy okres.

OPÓŹNIONA OPERACJA

Inny wielki przegrany ostatnich wyborów, były burmistrz Szczytna Paweł Bielinowicz również jest na zwolnieniu. Poszedł na nie 14 listopada, czyli dwa dni po pierwszej turze samorządowej batalii. Bielinowicz nie chciał z nami rozmawiać na temat swojej choroby.

- W tej chwili jestem osobą prywatną i mam ważniejsze sprawy na głowie niż publiczne dyskutowanie o moim stanie zdrowia - usłyszeliśmy od eksburmistrza.

Rąbka tajemnicy uchylił jednak radny Robert Siudak, który wszedł do Rady Miejskiej z ramienia Dialogu, ugrupowania Bielinowicza. Jego zdaniem były szef urzędu jest rzeczywiście chory.

- Z tego, co wiem, na pewno czeka go wkrótce operacja - mówi Siudak.

Według radnego były burmistrz powinien poddać się zabiegowi już pół roku temu, jednak nie zdecydował się na to, tłumacząc się brakiem czasu i nawałem obowiązków. Siudak przyznaje, że sam radził Bielinowiczowi, by ten poszedł na zwolnienie jeszcze w trakcie trwania kadencji. Burmistrz jednak za każdym razem odmawiał.

- Źle zrobił, bo teraz w odbiorze społecznym jego postępowanie nie wygląda dobrze - ocenia Siudak.

PODEJRZANE ZACHOWANIE

W opinii zapytanych przez nas osób pójście na zwolnienie tuż po utracie intratnej posady w samorządzie nie jest przypadkowe.

- Każde takie zachowanie może budzić podejrzenia - przyznaje wicestarosta Kazimierz Oleszkiewicz.

Jeszcze ostrzej wypowiada się radny powiatowy Krzysztof Pawłowicz.

- Jest to typowa choroba samorządowca po przegranych wyborach. Ci ludzie idą na zwolnienia, bo nie mają gdzie pracować, a chcą dalej dostawać niemałe pobory - oburza się Pawłowicz.

- To niesmaczne - wtóruje mu radna miejska Zofia Żarnoch. - Może należy uznać tę przypadłość za nowe schorzenie - chorobę pokadencyjną - ironizuje, dodając, że zwolnienia lekarskie powinny być w takich sytuacjach weryfikowane.

Nie wszyscy przegrani w ostatnich wyborach podupadli na zdrowiu. Były wójt Dźwierzut Czesław Wierzuk i eksburmistrz Pasymia Lucyna Kobylińska po zakończeniu kadencji powrócili do swoich poprzednich obowiązków. Wierzuk zajął się gospodarstwem rolnym, a Kobylińska dalej będzie kierować pasymskim Urzędem Stanu Cywilnego.

URLOPOWA OSŁODA

Cierpienia związane z kłopotami zdrowotnymi osłodzą Kijewskiemu, Szubce i Bielinowiczowi sowite ekwiwalenty za zaległe urlopy. Najwięcej, bo aż 65 dni wolnego nie wykorzystał były burmistrz. Otrzyma za to z miejskiej kasy 21 495,24 zł. Z kolei Andrzej Kijewski za 59 dni bez urlopu zainkasuje 26 663,80 zł. Jego zastępca Wiesław Szubka nie korzystał z wolnego przez 42 dni i teraz należy mu się 16 215,78 zł. Oprócz tego obaj dostali także po 15 200 zł odprawy. Byłemu wójtowi gminy Świętajno Jerzemu Fabisiakowi za zaległe urlopy należy się 14 379,39 zł. Przewodniczący nowej rady Zbigniew Pampuch zapowiedział, że nie dopuści, by obecny wójt Janusz Pabich na koniec kadencji miał choćby jeden niewykorzystany dzień urlopu. Czy spełni obietnicę, pokaże czas.

Ewa Kułakowska

2007.01.03